O tym, że pies nie ma niestety w naszym kraju łatwego życia, wiedzą wszyscy. Jeśli jednak jest to na bezdomny pies ze woj. świętokrzyskiego, szczerze mu współczujemy. Bo to jedyne województwo, które formalnie wciąż nie ma schroniska.
Jeszcze nie tak dawno głośno było o aferze wokół schroniska dla bezdomnych zwierząt w Dyminach. Po interwencji lokalnych organizacji na rzecz zwierząt zdołano zmienić dotychczasowego kierownika i ukrócić proceder skandalicznego traktowania zwierząt (poprzednia kierowniczka odeszła zaraz po tym, jak sprawa trafiła do kieleckiej prokuratury – przyp. red.). Problem w tym, że schronisko formalnie nie funkcjonuje – ma zostać zmodernizowane i wciąż nie przyjmuje nowych lokatorów. Sytuacja w świętokrzyskim stała się kuriozalna – to teraz jedyne województwo w Polsce, które nie posiada żadnego w pełni działającego schroniska dla bezdomnych zwierząt. A przecież są tam tysiące bezdomnych psów i kotów, których istnienia urzędnicy nie zauważają, obarczając wolontariuszy ze stowarzyszeń i fundacji troską o los porzuconych pupili.
Urzędnik człowiekowi wilkiem
Sprawy w swoje ręce postanowiło wziąć Stowarzyszenie Obrona Zwierząt (SOZ), które zadecydowało się samodzielnie zbudować schronisko dla bezdomnych zwierząt. Co warte podkreślenia, projekt miał być realizowany na działce będącej własnością stowarzyszenia (kupionej po długich poszukiwaniach i za mozolnie oszczędzane pieniądze) oraz całkowicie za jego fundusze, pozyskiwane z 1 proc. podatku oraz z darowizn.
Oczywiście liczyliśmy się z problemami, oporem urzędników gminnych, protestami mieszkańców wsi itp. Nie spodziewaliśmy się jednak, że nasz projekt zostanie „zestrzelony” już na samym wstępie, na poziomie ubiegania się o wydanie warunków zabudowy (gmina nie posiada planu zagospodarowania przestrzennego – przyp. red.)
– mówi Agnieszka Lechowicz, prezes Stowarzyszenia Obrona Zwierząt. Urzędnicy gminy Wodzisław źle reagują na plany budowy schroniska na jej terenie. Ignorują fakt, że inwestycja ta stanowi rozwiązanie problemu dla bezdomności zwierząt powiatu jędrzejowskiego, może również pomóc samej gminie Wodzisław w wywiązywaniu się z ustawowych obowiązków. – Nie wymagaliśmy od gminy Wodzisław żadnej pomocy finansowej w realizacji tego przedsięwzięcia, ani w późniejszym jego funkcjonowaniu. Jedyne czego oczekiwaliśmy to nieprzeszkadzania nam piętrzeniem rzekomych przeszkód formalnych, a tak należy traktować tę nielogiczną i niespójną pod względem prawnym decyzję – dodaje Lechowicz.
Budowa schroniska jest… nieekologiczna?
Stowarzyszenie najbardziej dotknął zarzut, że wybudowane schronisko będzie miało negatywny wpływ na ekosystem. Urzędnicy tłumaczą się tym, że miejsce, na którym miałoby powstać schronisko, podlega pod chronione tereny objęte projektem Natura 2000 i leży w granicach Głównego Zbiornika Wód Podziemnych „Niecka Miechowska SE”. Dla wolontariuszy niezrozumiałe jednak jest to, jaki wpływ na środowisko miałaby obecność maksymalnie 50 psów, 10 kotów, jednego konia i dwóch krów. Działka leży wśród pól uprawnych. Jak twierdzą członkowie stowarzyszenia, same opryski stosowane na tych polach są stokroć bardziej szkodliwe niż nieczystości wyprodukowane przez schroniskowe psy i koty (stowarzyszenie miało zamiar budować ekologiczną oczyszczalnię ścieków). Wydaje się, że jedynym rozwiązaniem byłoby w tym momencie zaproponowanie SOZ działki zastępczej. Jeśli tak się nie stanie, województwo wciąż pozostanie bez działającego schroniska.