Odcinek 1: Farmy wiatrowe w Wysokim Napięciu
W tym cyklu zobaczymy sześć gier planszowych, które nawiązują do ekologii. Dziś omówimy grę „Wysokie Napięcie”, bo jej uczestnicy budują elektrownie lub farmy wiatrowe. Wybór źródła prądu to wybór finansowy, który być może dobrze ilustruje rzeczywistość. Na koniec poznamy efekt „huśtawki”, który nie pozwoli wszystkim graczom przejść wyłącznie na elektrownie wiatrowe, i zastanowimy się, na ile może on wydarzyć się naprawdę.
Grę zaprojektował Friedmann Friese w 2004 roku, a polską wersję opracowało wydawnictwo Lacerta. Partia trwa dwie godziny i angażuje od dwóch do siedmiu domowników. Szczególnie przypadnie do gustu miłośnikom licytacji, inwestowania i ponurej grafiki.
Rynek surowców
W Wysokim Napięciu stajemy się producentami energii. Rozgrywka ma charakter liczenia zysków i strat. Zyskujemy na dostarczaniu prądu do miast, a tracimy na budowaniu elektrowni, rozszerzeniu sieci oraz kupowaniu surowców energetycznych. A ile kosztuje żeton węgla? Otóż to zależy od zachowań graczy.
Jeśli wielu graczy zużywa węgiel, jego cena rośnie. Bez żmudnych obliczeń odwzorowano w grze zjawisko popytu i podaży. Dostępne żetony układa się na polach z ceną. W miarę jak gracze kupują tańsze sztuki, pozostają coraz droższe. Przypomina to kosz z promocjami, z którego pierwsze osoby wybierają atrakcyjne towary i pozostawiają tylko te gorsze. Wysokie Napięcie zasłynęło z tej błyskotliwej mechaniki .
Zielony wybór
Farmy wiatrowe stawiają graczy przed finansowym wyborem. Mają one wyższy koszt początkowy, ale nie wymagają surowców do pracy. Dostarczają prąd za darmo. Mając na myśli analogię do rzeczywistości, zapytałem graczy, czym się kierujesz, gdy wybierasz zieloną elektrownię?
- 73% opłacalnością
- 26% upraszczaniem rozgrywki
- 20% ekologią
- 5% wyglądem
- 5% inny powód
– Zielone elektrownie mają dość wysoki koszt początkowy, ale potem działają za darmo – mówi Paweł Ostrowski, ekonomista i gracz. – W partii staram się oszacować ich czas zwrotu. Decyduję się, jeśli w ciągu trzech kolejek na surowcach zaoszczędzę tyle, co koszt tej elektrowni. Wydaje mi się to zgodne z rzeczywistością. Postęp ekologiczny musi być opłacalny, aby mógł się wydarzyć.
Ekologia przypomina mi centralne planowanie. Narzucono nam, że mamy stać się bardziej ekologiczni, ale tak naprawdę to nie jest decyzja wolnego rynku. Wolny rynek najchętniej wykorzystywał by surowce naturalne w sposób niczym nieograniczony. Niestety w długim okresie spowodowało by to ich szybkie wykorzystanie i ostateczną degradację środowiska naturalnego dla przyszłych pokoleń. Ekologia powinna mieć efekty nie tylko w przyszłości, ale powinna być ekonomicznie opłacalna. Dopiero wtedy ma szansę szybki rozwój technologii ekologicznych, co będzie korzystne dla całego społeczeństwa. „We Are The World” Michaela Jacksona rozpaliło pewną modę i z całą pewnością zwróciło uwagę na problem zanieczyszczenia świata, ale również powinno się opłacać firmom bycie ekologicznym. Inaczej w ostatecznym rozrachunku Michael Jackson może przegrać z Adamem Smithem, ojcem ekonomii
– mówi Ostrowski.
Na drugim miejscu odpowiadano, że planowanie staje się łatwiejsze, gdy nie jesteśmy zależni od zmiennych cen surowca. Jednak prawdziwym zaskoczeniem okazał się fakt, że 20% ankietowanych wskazało ekologię. Kierowanie się ekologią nie wynika z reguł i nie doprowadzi do lepszego wyniku. Ale z pewnością świadczy o popularności zjawiska.
Ekologia stała się w dzisiejszych czasach bardzo modna – mówi Anna Mieszkowska, z Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej. Świadczy o tym chociażby fakt wprowadzenia treści proekologicznych do programów szkół i przedszkoli. Mam jednak wrażenie, że choć dzieci uczą się segregowania śmieci czy oszczędnego korzystania z bieżącej wody, to nie bardzo wiedzą, czemu takie postępowanie ma służyć. Sądzę, że nasza świadomość ekologiczna jest na dość płytkim poziomie. Rzadko zastanawiamy się nad sensem naszych proekologicznych działań, a jedynie naśladujemy innych, chcąc podążać za aktualną modą
Dwa kroki w przód, jeden w tył
Czasami w Wysokim Napięciu widać „efekt huśtawki”. Na początku partii wszyscy gracze zużywają węgiel, który w efekcie drożeje. Gdy staje się bardzo drogi, to średnio dwóch graczy ucieka od niego i inwestuje w elektrownie wiatrowe. Od tego momentu nie kupują oni już węgla, więc jego cena spada. W ten sposób każda farma wiatrowa zmniejsza powód dla budowania następnych farm wiatrowych.
Dwie elektrownie zielone do przodu, jedna węglowa do tyłu? Niekoniecznie tak będzie w rzeczywistości. W grze dostawy surowców są stałe, a tymczasem powinny zależeć od popytu. Małe zainteresowanie węglem spowoduje jego niską cenę (jak to ma miejsce w grze), ale wtedy również będzie to oznaczało niskie zarobki dla kopalni. W takim wypadku kopalnia zdecydowanie ogranicza wydobycie węgla
– mówi Ostrowski.
Za tydzień
Aby wygrać w Wysokim Napięciu, trzeba finansowo pokonać przeciwników. Dlatego 70% graczy wymaga, by ekologia była opłacalna. Jeśli tak jest w rzeczywistości, to przełom ekologiczny zobaczymy dopiero, gdy zabraknie surowców lub nastąpi postęp w nauce.
Wielkie projekty naukowe wymagają szerokiej współpracy. Mamy jej przykłady w postaci CERN lub Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Ale za dwa tygodnie poznamy grę, w której wszyscy się kłócą, choć współpraca jest opłacalna.
W tym cyklu gramy w nowoczesne planszówki i rozmawiamy z ekspertami o tym: Czy lubimy wygrywać drużynowo, czy indywidualnie? Dlaczego działamy osobno, gdy opłaca się współpraca? … To są pytania o podwójnym znaczeniu. Poznajmy planszowe odpowiedzi, bo mogą coś powiedzieć o problemach w ekologii. Autor publikuje na łamach gamesfanatic.pl, czasopisma Świat Gier Planszowych i Rebel Times.